Nie jestem instagramowym ninja ani żadnym guru od social mediów, niemniej jednak chciałabym podzielić się z Wami osobistymi doświadczeniami. Ostatnio nastroje na Instagramie są dość napięte przez tzw., instagramowy algorytm, który uniemożliwia ludziom normalne funkcjonowanie. Zgodzę się, że jest bajzel w kolejności wyświetlanych zdjęć, co mnie potwornie denerwuje. Jednak pomimo, że Instagram ‘robi pod górkę’ nowym algorytmem, nie uważam, że to jest wykładnia do tego czy można się wybić na insta czy też nie. A to ‘pod górkę’ można wykorzystać na swoją korzyść i będzie ‘z górki’ tylko trzeba chcieć i uzbroić się w cierpliwość.
Moni Leoni
Miałam napisać o czymś przyjemnym, ale pomyślałam, że może i ja wtrącę swoje trzy grosze do tematu. Dziewczyny opisywały swoje przemyślenia na temat hasztagu #metoo. Nie, nie chcę o tym pisać, jednak nasunęła mi się myśl odnośnie uprzedmiotowienia kobiet. Podejrzewam, że spora część z nas chociaż raz była postawiona w takiej, mało przyjemnej sytuacji.
Któregoś razu mój kolega palnął przy wszystkich znajomych, że jestem ładna, ale powinnam zrobić coś z ustami. Bo ta górna warga jest nieproporcjonalna do dolnej i wyglądam koślawo. To ja się pytam w końcu jak ? Ładnie czy koślawo ? Od tamtej pory pewnie domyślacie się, że cierpię na syndrom mini usteczek.
Niestety, kiedy w czasach w których przystało nam żyć powielane są stereotypy, jak powinna wyglądać prawdziwa kobieta. Jesteśmy zewsząd bombardowani wizualnie. Telewizja, internet, bilbordy. Przeciętny chłopak (z mojego dawnego otoczenia) uważał, że kobieta musi /wyglądać’. Jak nie wygląda to nie kobieta.
Oddam ciasto z lodówki za dżinsy, serio. W ciąży myślałam, że moja figura jest nieśmiertelna. Skoro żaden cukier i gluten jej nie ruszy dajcie mi sernik. I tak podjadałam serniczek przez ciążę i wyglądałam szczupło. Pamiętam sąsiadów, którzy byli zszokowani, kiedy mówiłam, że zaraz czas na porodówkę i te sprawy. Mały brzuszek, wszystko na swoim miejscu, zero jakiegoś nadprogramowego tłuszczyku. Do czasu. Kiedy już byłam w formie pozwalającej na myślenie o moich ulubionych dżinsach, postanowiłam przyodziać moją zbroję pewności siebie i wyjść na wioskę. A co, na wsi też trzeba wyglądać. Pojawił się jednak mały problem. Nagle moje ulubione dżinsy się skurczyły. Jak to możliwe ! Przecież w ciąży byłam taka szczupła. Do 6 miesiąca nosiłam moje stare spodnie z dumą. Przecież te dwa, no może trzy serniki podczas ciąży nie zrobiły takiego spustoszenia. A może było ich więcej ? Kto by tam je liczył.
Miałam mieć wolne. Tata postanowił zająć się Małym Człowiekiem. Mały Człowiek jako pomocnik szefa kuchni, siedział w bujaku, dzierżył pięknie w rączce kocyk i wył, kiedy szef kuchni robił pizzę. Przed oczyma miałam białą stronę, którą chciałam zapełnić słowami. Niestety, płacz dziecka nie jest dobrą pożywką dla weny. Co gorsza, Tata jakby w ogóle nie zwracał uwagi na wyjącego potomka. Próbowałam sklecić parę zdań, na marne. Nie mogłam skupić ani jednej myśli na literkach, wszystkie moje szare komórki myślały o Małym Człowieku.